niedziela, 6 grudnia 2015

365 rzeczy mniej w 365 dni - ostatnia dekada listopada

Niby niewiele ale cała sterta ciuszków za malych na dziewczynki powędrowała do dwóch osób. Nastepna czeka na przesortowanie wg rozmiarow.

Pobawiłam sie tez kosmetykami kolorowymi. Na razie był wstepny przegląd, czeka mnie jeszcze grubsza selekcja. 

Zaczelam od purów w kulkach i co prawda ilość kosmetyków nie zmniejszyła sie, ale z posiadanych skomponowałam zestawy, ktore jeszcze lepiej niz poprzednie mi pasuja i po przegrupowaniu mogłam wyrzucic dwa puste opakowania.

Wytypowałam tez kilka kosmetyków kolorowych do akcji denko.

piątek, 20 listopada 2015

365 rzeczy mniej w 365 dni - rok II

Zaczęło się kosmetycznie i pewnie przez najbliższy rok ten temat będzie dominować, bo to jest obszar, gdzie ciągle mam nadmiary.

W ciągu ostatnich dni pozbyłam się:
- 15 próbek
- tuszu do rzęs, który był już coraz trudniejszy do użycia
- samoopalacza
- słoiczka po kremie pod oczy
- kilku opakowań po suplementach - znowu zrobiłam przegrupowanie
- resztki żeli pod prysznic przelałam do butelki na mydło w płynie - zostanie zużyte w ciągu kilku dni a łazienka dużo lepiej wygląda i łatwiej się sprzątało
- uporałam się też z niedużą kupką papierów
- na makulaturę poszły też dwa katalogi nieruchomości i jeden z książkami dla dzieci

Sądzę, że to całkiem nieźle jak na niecały tydzień.

Niestety albo stety coś też przybyło, dotarły do mnie 3 ksiażki zamówione w poprzednim tygodniu.

poniedziałek, 16 listopada 2015

365 rzeczy mniej w 365 dni - po roku akcji

Ponad rok temu postanowiłam rozpocząć akcję 365 rzeczy mniej w 365 dni. Akcja miała na celu pozbycie się rzeczy niepotrzebnych, brzydkich, zepsutych, takich które zagracają naszą niewielką przestrzeń.

Początkowo szło dosyć gładko, potem nastąpiło kilka czkawek, jednak akcję kontynuowałam, choć nie tak systematycznie jak na początku. Na pewno systematyczności zabrakło w zapisywaniu czego się pozbyłam ale uważam, że nie jest to najważniejsze. Najważniejsze że udało się nieco odgracić nasze otoczenie i że to odgracanie ciągle trwa.

Nie jestem w stanie powiedzieć czy pozbyłam się 365 rzeczy, być może nieco mniej a kilka przedmiotów przybyło, jednak były to przemyślane zakupy a to co kupiłam jest w użyciu.

Akcję jak najbardziej mam zamiar kontynuować, tym bardziej, że planujemy zmienić miejsce zamieszkania i dużo łatwiej będzie się przeprowadzić jeśli najpierw się odgracimy.

Być może tym razem podzielę akcję na krótsze okresy i skupię się w nich na poszczególnych obszarach a może pójdę na żywioł. Jeszcze się zobaczy.

poniedziałek, 7 września 2015

Trening 07.09.2015

Wierzyć mi się nie che, że tak dawno nic nie pisałam ale w trakcie wakacji weszliśmy w zupełnie inny tryb życia. Teraz dzieci wróciły do szkoły to i rytm dnia powoli powraca do normalności a z nim pewnie wpisy na blogu.

Przez ostatnie tygodnie treningi były raczej intuicyjne i niespisywane, często bawiliśmy się na nich całą rodziną i będziemy to kontunuować przynajmniej raz w tygodniu ale od dzisiaj powracam do planu jeśli chodzi o treningi typowo siłowe.

Dzisiejszy trening wyglądał tak:



Obciążenie x powtórzenia = 10.907,5 kg

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Od czego zacząć pracę nad sylwetką?

Od czego zacząć pracę nad sylwetką?

To oczywiście zależy. Między innymi od celu ale też od “miejsca” w którym zaczynamy, od naszego doświadczenia, od dostępnych środków i narzędzi i wielu wielu innych czynników.

Dzisiaj zatrzymam się na pierwszych dwóch.

  1. Cel.
    Ustalmy najpierw, czy chemy schudnąć, przytyć a może zbudować mieśnie.
    Jeśli to pierwsze, powinniśmy spalać nieco więcej kalorii niż dostarczamy. Jeśli przyświeca nam drugi i trzeci cel, powiniśmy dostarczać nieco więcej niż spalamy. Ile i czego to już osobny temat.
    No dobrze a skąd mamy wiedzieć ile tak na prawdę dostarczamy? Przejdźmy do punktu drugiego.
  2. “Miejsce” w którym się znajdujemy, z którego będziemy startować w pracy nad sylwetką oraz kierunek w którym podążamy.
    Musimy odpowiedzić sobie na pytanie czy mamy nadwagę, niedowagę, a może wagę prawidłową, a może kompozycja ciała nas nie zadowala.
    Druga sprawa to kierunek w którym podążamy, czy nasze ciało się nie zmienia, a może tyjemy lub chudniemy?
    Już widać, że z tych opcji może powstać wiele różnych scenariuszy. Możemy zobaczyć osobę otyłą, która cały czas tyje jeszcze bardziej a chce schudnąć. Możemy zobaczyć kogoś z niedowagą ale miękką i kluskowatą, która chce pozbyć się brzydkiego ;-) tłuszczu a w zamian zyskać sylwetkę nieco bardziej “fit” czy też kogoś komu zależy głownie na budowie mięśni.
Wszystkie te osoby będą musiały zmienić coś w swojej diecie a większosć z nich w akywności, jeśli będą chciały realizować swój cel.

I tutaj przechodzimy do sedna. Musimy ustalić ile energii i makroskładników (tłuszcze, węglowodany, białko) dostarczamy i ile powinniśmy dostarczać, żeby osiągnać cel.
Większość osób koncentruje się na tej drugiej cześci, zupełnie pomijając pierwszą a potem często pojawiają się przykre niespodzianki bo często teoretyczne wyliczenia mają sie nijak do stanu faktycznego.
Zwykle praca nad sylwetką bardziej przypomina maraton niż sprint, przygotujmy się więc do niego, poznajmy nieco nasz organizm.

Co wiec najlepiej zrobić?
Pospisujmy uczciwie, wszystko to co jemy, przez co najmniej tydzień, dwa, nie pomijając weekendowych wyskoków czy wizyt u cioci na imieninach. Użytecznym narzędziem tutaj będzie jakiś dzinnik czy kalkulator posiłków, który nam ładnie wszystko policzy. To nam da obraz tego co na prawdę dzieje się w naszej diecie.
Może sie okazać, że praktycznie wszystko jest do zmiany ale często jest tak, że ogólnie jemy dość ładnie ale to te pięć drinków w sobotę wieczorem sabotuje naszą pracę nad płaskim brzuchem albo słabe śniadania sprawiają, że mięśnie rosną nieco niechętnie.

Większość kobiet stara się schudnąć. Takie spisywanie tego co jemy może zadziałać psychologicznie i może zamiast 6 ciasteczek zjemy tylko dwa, co zaoszczędzi nam 200 kcal, które zjedzone chętnie umiejscowiłyby się w okolicach talii lub bioder.
Sprawdźmy więc najpierw czy przez te kilka tygodni spisywania tego co jemy zmieniło się coś jeśli chodzi o naszą sylwetkę. Może wcześniej nieco sie oszukiwaliśmy i teraz tyjemy wolniej albo chudniemy szybciej a może w końcu mięśnie zaczęły rosnąć?

Nie zaczynajmy od wielkich rewolucji i cięć, bo nie koniecznie wyjdą nam na dobre. Zacznijmy od obserwacji, dzięki temu uzyskamy wiele odpowiedzi na pytanie jak postępować dalej.

środa, 17 czerwca 2015

365 rzeczy mniej w 365 dni - dni 109-121

Skoro odzyskałam trochę czasu dla siebie, będę nadrabiać po kawałku, bo dużo jest do nadrobienia.

Był to czas kiedy skupiliśmy się na makulaturze, wygrzebałam więc jeszcze kilka czasopism i katalogów


w sumie 8, 6 ze zdjęcia i jeszcze dwa które mąż na chwilę przechwycił ;-)

Przejrzeliśmy też biblioteczkę dziewczynek i pięć książeczek, które były jednocześnie bzdurne i poniszczone poleciało na makulaturę.
Może nie są to duże ilości ale ogólnie wszelkiej maści makulatury uzbieraliśmy dwa duże worki.

Trening 17.06.2015

Dzisiejszy trening krótki

1. Martwy ciąg 38kg x 12, 12, 10
2. Opuszczanie na drążku chwyt neutralny x 5, 2, 2

Tylko tyle i aż tyle

ad1. Obciążenie lekkie ale technika taka sobie, wolałam nie ryzykować zanim nie dopracuję. W trzeciej serii w 10 powt technika poszła sobie zupełnie, więc nie kontynuowałam
ad2. Wczoraj założyłam sobie drążek na drzwi do kuchni i za każdym razem jak przechodziłam próbowałam się podciągnąć więc dzisiaj bolało jak ch...a i wyszło ile wyszło

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Trening 15.06.2015

Cwiczenie; obciążenie: powtózenia w seriach

1. Przysiad 15kg x 12, 12, 12
2. Wyciskanie stojąc 15kg x 12, 12, 12
3. Wyciskanie na ławce płaskiej 24kg x 10, 10, 10
4. Wiosłowanie w opadzie 35kg x 12, 12, 12

We wszystkich ćwiczniach podana całkowita waga gryf + obciążenia. Trening robiony obwodowo.

ad1. Technika, technika i jeszcze raz technika dlatego obciążenie słabe i na razie dużo większe nie będzie. Muszę się porozciagać, porozgrzewać, wzmocnić ogólnie, żeby odcinek lędźwiowy dawał radę.
Łąkotka w prawym kolanie się sypie, mam nadzieję, że przemieli sie przy małych obciążeniach zanim wejdę na większe.

ad2. Z lekkim zapasem ale niech się prawy bark rozrusza zanim zwiększę obciążenie.

ad3. Tutaj walka z ciężarem od 7-8 powt. i muszę dopracować technikę.

ad4. Z lekkim zapasem dla mięsni ale chcę lepiej przygotowac odcinek lędźwiowy.

Trening krótki ale na pierwszy raz wystarczy

Powrót do treningów

Ostatnio dużo się działo i brakowało czasu a przede wszystkim energii na wpisy. Udało mi się zmienić co nieco, więc czasu powinno być więcej i energia powolutku też powraca.

Przez ostatnie 3 lata moje zdrowie mocno się pokomplikowało i o regularnych treningach nie było mowy a ostatni rok nawet o nieregularnych.

Dzisiaj rozpoczełam treningi. Pewnie jeszcze czasami, ze względu na samopoczucie będę musiała nieco odpuścić ale mam nadzieję, że będą one mniej lub bardziej regularne.

Pierwsze tygodnie (planuję 4 ale może okazać sie, że będę potrzebowała wiecej) planuję przeznaczyć na przypomnienie sobie techniki i przygotowanie stawów i ścięgien do treningów, będzie też trochę fizjoterapii.
Treningi te będą bez presji na obciążenia, na to przyjdzie czas później.

W drugim mezocyklu chcę sie zająć hormonami - poprawić wrażliwość insulinową, popracować nad leptyną. W planach również poprawienie wydolności. Tutaj przewiduję 8-12 tygodni, w zależności od tego jak będzie szło.

Trzeci mezocykl to będzie sama radość czyli MASA, mam zamiar pociągnąć tak długo jak sie da, liczę na minimum pół roku. Tutaj chcę przetestować ile mięśni kobiecie w moim wieku uda się zbudować.

Czwarty mezocykl będzie wizualnym doszlifowaniem sylwetki.

Cały makrocykl nosi nazwę "PROJEKT MASA 365"

piątek, 24 kwietnia 2015

Akcje 365 rzeczy mniej w 365 dni oraz 365 dni dla zdrowia i urody

Choć na blogu cisza to akcje cały czas trwają.
Na kilka tygodni laptop odmówił współpracy i wtedy nie pisałam nic, nie zrzucałam zdjęć, ba nawet większości nie robiłam ale szykuję sprawozdanie z tego okresu.

Jeśli chodzi o zdrowie i urodę to idzie mi naprawdę bardzo dobrze ale w większości są to te same rzeczy - nauczułam się praktycznie codziennie balsamować ciało, często wykonuję OCM, i masaże twarzy olejkami, regularnie chodzimy na basen i do sauny, od Grudnia nie jem glutenu, łykam grzecznie suplementy. W tej kategorii przedstawię więc tylko to co nowe i ciekawsze.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Fifty shades of purple

Zawsze uważałam, że kobieta nigdy nie ma za dużo cieni do powiek w odcieniach fioletu oraz beżu i brązów.
W pewnym momencie musiałam jednak szukać swoich ulubionych odcieni po różnych opakowaniach i zajmowało mi to więcej czasu niż sam makijaż. Opakowania te zajmowały też dużo miejsca, stąd pomysł skomponowania własnych paletek.Wykorzystałam do tego paletki UNII które niestety coraz trudniej znaleźć, widać nie były aż tak popularne jak myślałam, a szkoda.

Beżowo-brązową pokazywałam tutaj i tutaj , teraz przyszedł czas na tę zawierającą odcienie fioletu. Są to kolory z których najcześciej korzystam jesienią i zimą.
Nie jestem pewna czy aparat złapał odpowiednio kolory ale oto ona


Kolor opakowania pozwala mi bezbłędnie sięgnąć po odpowiednią paletkę.


Lusterko jest na tyle duże, że mogę wykonać makijaż trzymając paletkę. Ten mały kwiatek służy właśnie do trzymania, można go dowolnie przemieszczać.


Kolory jak widać od lawendy po śliwkę, te dwa granatowe cienie u góry mają fioletową poświatę.

Paletki te uważam za jedne z najlepszych moich zakupów kosmetycznych. Pozwoliły mi nie tylko zaoszczędzić czas ale również zmniejszyć ilość miejsca zajmowanego przez kosmetyki kolorowe i pomagają zachować porządek.

Korzystacie z podobnych rozwiązań? Jakie są Wasze doświadczenia?

środa, 22 kwietnia 2015

Waitrose Pure - nowe zakupy

Jakiś czas temu zaczęłam dokładniej przyglądać się ofercie kosmetycznej Waitrose i moją uwagę zwróciła linia Waitrose Pure.

Oto opis producenta:
"The new Waitrose Pure skincare range uses more than 95% naturally derived ingredients (such as camomile, sweet almond oil and shea butter), is fragrance free, vegan friendly, dermatologically approved and kind to sensitive skin. Natural oils and plant extracts nourish, moisturise, sooth and protect all skin types to leave you with a refreshed and radiant complexion."

Skusiłam się na kilka kosmetyków na próbę, tym bardziej, że ceny są bardzo przyjazne.
Nie są to kosmetyki całkowicie naturalne ale nie są tak napakowane chemią jak większość. Zawsze to jakiś krok w kierunku zielonej strony mocy.



Spodobały mi się też proste opakowania.

Skusiłam się na Olejek do twarzy, żel pod oczy, krem do twarzy i coś co się nazywa Beauty balm.

Facial Oil
Easily absorbed with sweet almond oil & Vitamin E, this facial oil smoothes and softens the skin.

  • Natural care for sensitive skin
  • Fragrance free
  • 98% naturally derived ingredients
  •  

    Ingredients
    Isopropyl Myristate, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Isohexadecane, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Cyclopentasiloxane, Prunus Persica (Peach) Kernel Oil, Cyclohexasiloxane, Tocopheryl Acetate


    Eye Gel
    With Vitamin E and olive oil, this eye gel leaves skin feeling soothed and revitalised.

  • Natural care for sensitive skin
  • Fragrance free
  • 98% naturally derived ingredients

  • Ingredients

    Aqua (water), Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Phenoxyethanol, Glycerin, Triethanolamine, Cyclopentasiloxane, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Menthyl Lactate, Cyclohexasiloxane, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Ethylhexylglycerin


    Face cream
    All day moisturising with shea butter and Vitamin E, leaves skin feeling soft and nourished.

  • Natural care for sensitive skin
  • Fragrance free
  • 97.5% % naturally derived ingredients 

  • Ingredients
    Aqua (water), Cetearyl Alcohol, Isopropyl Palmitate, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Saccharide Isomerate, Phenoxyethanol, Ceteareth-20, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Cyclopentasiloxane, Glycerin, Stearyl Alcohol, Cyclohexasiloxane, Carbomer, Ethylhexylglycerin, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Sodium Hydroxide


    Beauty Balm
    With 99% naturally derived ingredients, this moisturising balm with shea butter and coconut leaves skin feeling nourished and hydrated. Use generously on dry patches, from lips and cuticles to elbows and heels.

  • Natural care for sensitive skin
  • Fragrance free
  • 99% naturally derived ingredients 

  •  Ingredients

    Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Cetyl Alcohol, Ceteareth-20, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Isopropyl Palmitate, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate


    Na razie używałam tych kosmetyków zbyt krótko, by ocenić działanie.

    Olejku do twarzy używam czasem do masażu i choć ma niezły poślizg na początku, to jakoś szybko wysycha i muszę ponawiać aplikację.

    Żel pod oczy użyłam kilka razy jako bazę pod cienie i nie spowodował podrażnień nawet na dziecięcych buźkach.

    Beauty balm to coś o konsystencji zastygłego oleju kokosowego ale zniacznie trudniejsze do rozpuszczenia pod wpływem temperatury ciała, przez co ciężko go nabrać, na wysuszone partie działa jednak całkiem dobrze.

    Kremu do twarzy nie używałam jeszcze wcale po czekam aż wykończę inny. Raczej nie stanie się moim codziennym kremem choćby ze względu na brak filtrów ale czasem mam ochotę na jakiś prosty "podomowy" krem tak jak czasem wskakuję w wygodne "domowe" ciuchy.

    Za jakiś czas zdam relację jak spisują się te kosmetyki.

    poniedziałek, 20 kwietnia 2015

    Wiosna dalej nas nie rozpieszcza

    Pomimo ledwie kilku stopni Celsjusza na zewnątrz, promieniom słońca udało się nas wczoraj wywabić na spacer.
    Zaczęłyśmy od zwiedzania


    Niestety nie udało nam się wejść do środka, może następnym razem będzie otwarte


    Choć trzeba było chuchać w rączki, morze żółtego kwiecia przywołało wiosenny uśmiech na twarze


    Była też okazja powspinać się na drzewa


    przejść tunelem z ukwieconych krzewów


    i pohuśtać się


    Chociaż wiatr ciągle zwiewał włosy na twarze, nie udało mu się zwiać uśmiechów.

    Po spacerze dzieci poszły spać wyjątkowo szybko ;-)

    środa, 8 kwietnia 2015

    Mydełkowe kusicielki

    Dobrze ponad rok temu dostałam od koleżanki z Polski ręcznie robione mydełka. Moje dzieci były zachwycone, że mogły ich używać.
    Niecały rok temu zaczęłam czytać o domowej produkcji mydeł ale jeszcze nie poczyniłam, żadnego praktycznego kroku w tym kierunku.
    Od kilku miesięcy na blogu Reni co rusz czytam o jakichś kuszących mydełkach no i stało się, uległam pokusie i zaczęłam rozglądać się za takimi.

    Ponieważ staram się jak mogę ograniczać zakupy internetowe, postanowiłam zorientować się w ofercie sklepów w których zwykle robię zakupy. Trafiło na Waitrose i tam znlazłam mydełka firmy SENSPA z której wcześniej kupowałam już sole do kąpeli.

    Detox


    Opis producenta:
    SenSpa Detox Soap contains the exclusive SenSpa signature scent, a blend of 9 essential oils uniquely selected and blended to create a spa ambiance reminiscent of the exotoc East. These oils work together with detoxifying Seaweed, Dead Sea Salts and marine extracts to deep cleanse your body and re-awaken your senses.

    Skład:


     Choć długi wydaje się przyjazny. Dzięki zawartości tych wszystkich olejków mydło pachnie obłędnie choć zapach może być zbyt intensywny ale to sprawdzimy "w praniu"

    Relaxing


    Opis producenta:
    SenSpa Relaxing Soap combines organic lavendar, starflower and jasmine extract with an exotic blend of bergamot, patchouli and geranium essential oils. The perfect treat for the shower to take your mind away from the stresses and pressures of a modern busy life. your skin will be left feeling cleansed and lightly fragranced whilst your mind will feel calmed and soothed

    Skład:


    Tutaj zapach już delikatniejszy, przyjenie relaksujący.

    Mydła i żele które używamy obecnie powinny się pokończyć w ciągu tygodnia i wtedy bedę mogła wypróbować choć jedno z tych mydełek.

    A w międzyczasie może znawczynie wypowiedzą się na temat składu?

    wtorek, 7 kwietnia 2015

    Wanilii mi się chce

    Wiosna na razie nas nie rozpieszcza, albo jest zimno albo wieje albo pada a często wszystko na raz. Nawet dzisiaj choć dzień jest dość słoneczny, to wyspę otacza chłodna mgła i sprawia, że mam ochotę otulic się czymś ciepłym. Tak ciepłym jak wanilia
    Dlatego w ostatnich miesiącach najczęściej sięgałam po waniliowe perfumy.

    Jednak nawet wanilia ma różne oblicza


    Un Bois Vanille Serge Lutens to wanilia idealna, doskonała, gładka jak jedwab i kremowa jak budyń, miękka jak królicze futerko, ciepła, słodka ale nie przesłodzona.

    Pozostałe nuty  doskonale współgrają ze sobą, żadna nie wybija się przed inną, kontrolują się na wzajem. To sprawia, że razem tworzą doskonałe waniliowe perfumy.

    No ale wiadomo, że jeśli coś jest doskonałe, to czasem robi się nudne, dlatego też często sięgam po inną wanilię.

     

    Vanille Patchouli Molinard. Ta wanilia jest szorstka i gryząca jak wełniany sweter. Surowa jak nieobrobione drewno. Nawet po wielu godzinach nie pozwala o sobie zapomnieć.

     

    Vanille Fruitee Molinard. Nieco mniej szorstka ale daleko jej do delikatności Lutensa. Owoce to popłuczyny z kompotu przesączone przez ziemię, wyczuwalne jedynie na początku.

     Trudno mi powiedzieć który zapach lubię bardziej. W tym roku chyba częściej wybierałam Fruitee, w zeszłym królowała Patchouli. Lutensa wolę nosić w domowym zaciszu, Molinarda wybieram częściej do pracy.

    Chyba śmiało mogę stwierdzić, że w ostatnim kwartale przez 90% czasu nosiłam któryś z tych trzech perfum. Choć wanilia ciągle jeszcze nie znudziła mi się, zastanawiam się na co przyjdzie mi ochota kiedy poczuję w końcu wiosnę.

     PS. Jak widać pomimo częstego używania, zużycie ledwie widoczne ale mnie na prawdę wystarczy jeden lub nawet pół "psika" na cały dzień. Lutka wolę używać bez psikacza.

    poniedziałek, 30 marca 2015

    W poszukiwaniu wiosny

    Pogoda nas nie rozpieszcza, choć zdarzają się ładniejsze chwile, przez większość czasu jest zimo, wieje, popaduje deszcz.
    Wybrałyśmy się więc dzisiaj na poszukiwanie wiosny. To co zastałyśmy zwykle bywało widoczne na przełomie lutego i marca, opóźnienie wiosny nie jest więc wyłącznie naszym subiektywnym odczuciem.






    Było karmienie kaczek

    Spacer alejkami








    i na koniec plac zabaw


    niedziela, 29 marca 2015

    Sypialnia

    Przez ostatnie 10 lat sypialnia była dla mnie dobrem luksusowym o którym marzyłam.
    Spaliśmy w pokoju który był jednocześnie pokojem dziennym, jadalnią, biurem, garderobą oraz siłownią. Nie było to idealne miejsce do wypoczynku.
    Od niecałych dwóch miesięcy mamy wreszcie własną sypialnię. Jest malutka, mieści się w niej podwójne łózko i szafka na której stoi lampka nocna i na którą można odłożyć książkę.
    Nie ma w niej nic innego i dla mnie tak jest idealnie. To wszystko co potrzebuję do nocnego wypoczynku - wygodne łóżko i możliwość poczytania przed snem.

    Mąż stara się mnie przekonać, żeby inaczej ustawić łóżko i wstawić szafę, do której w tej chwili musimy przejść przez całe mieszkanie i niewątpliwie tak byłoby bardziej praktycznie ale byłoby też znacznie ciaśniej.
    Osobiście skłaniam się bardziej ku niewielkiemu drążkowi na ubrania i jakimś niedużym szufladkom na bieliznę. Nie chcę wstawiać nic dużego i przytłaczającego.
    Nie chcę też telewizora czy sprzętu grającego, niczego co zakłóca ciszę i spokój. Może z czasem zmienię zdanie ale na razie cieszę się tą niewielką przestrzenią przeznaczoną wyłącznie do odpoczynku.

    Czeka mnie jeszcze malowanie ścian, które jest dla mnie czynnością relaksującą, niestety czasu do tej pory brakowało.

    Jaka jest wizja Waszej idealnej sypialni?

    I jeszcze na koniec tematyczny utwór


    czwartek, 19 lutego 2015

    Akcja Denko

    Tym razem do akcji denko trafia tylko jeden produkt


    Antyperspirant Dove w kulce.
    O ile do działania nie mam większych zastrzeżeń, działa podobnie do innych, to zapach skutecznie mnie odstrasza. Niby nie mocny ale czuję go cały dzień, dla mnie zamiast świeżo, pachnie chemicznie i nieprzyjemnie.
    Postanowiłam go wykończyć i więcej nie wracać do niego, tym bardziej, że odkryłam zapasy fafkulców ;-) większe niż przypuszczałam. Zaczynam zużywanie od tych najmniej lubianych i napoczętych.

    środa, 18 lutego 2015

    Dzień Kota

    Wczoraj mąż mi doniósł, że w trójce mówili, że jest dzień kota.

    Nie mamy własnego kota, za to mamy kota pożyczonego.



    Kot jest sąsiadów, ma na imię Charlie i pożycza się sam. Zanim sąsiedzi go przygarnęli pałętał się mały i wygłodniały po okolicy i dokarmialiśmy go. Jak widać wyrósł na dużego kota.






    Kot przychodzi jak do siebie i wykłóca się z mężem o miejsce na fotelu, czasem je współdzielą.





    Lubi też położyć się w miejscu w którym ja wcześniej leżałam







    Jest bardzo przywiązany do dziewczynek i pozwala ze sobą robić różne rzeczy.

    Charlie jest bardzo rozmowny, oprócz zwykłego miał mówi też me-miał, e-e-e, elen! (to zawsze kiedy czegoś bardzo się domaga, brzmi to jakby wołał Helen ;-) )

    Zawsze z ogonem pionowo do góry prowadzi dziewczynki, kiedy wracają ze szkoły, od podjazdu , do drzwi wejściowych i pilnuje, żeby weszły na górę. Jeśli nie wejdą, bo np. chcą pobawić się na dworze, wtedy chodzi zdenerwowany i tłumaczy im, żeby weszły.
    Jeśli kogoś w domu brakuje, wtedy chodzi i pyta, sprawdza wszędzie, znowu pyta, wygląda przez okno i pyta ponownie.
    Mamy z nim niezły ubaw, niejednokrotnie jest lepszy od telewizji.

    wtorek, 17 lutego 2015

    365 dni dla zdrowia i urody - dni 89-92

    Akcja idzie mi coraz lepiej, codziennie robię coś dla zdrowia i urody a coraz częściej zdarza sie kilka cosi jednego dnia ;-)
    W piątek był to masaż twarzy, balsam do ciała (którego dotąd używałam bardzo nieregularnie) + masełko na szczególnie wysuszone partie.
    W sobotę wskoczyliśmy do basenu, jacuzzi, sauny parowej i sauny zwykłej.
    W niedzielę skupiłam się na dłoniach i stopach - dostały porządną porcję kremów. Na twarz nałożyłam maseczkę witaminową, w skórę głowy wtarłąm wcierkę Saponics
    Wczoraj zrobiłam masaż twarzy olejkami i naolejowałam włosy na noc.

    poniedziałek, 16 lutego 2015

    365 rzeczy mniej w 365 dni - dni 105-108

    Myślałam, że przejrzałąm już wszystkie, udało mi się jednak wygrzebać zakopane stare gazetki i katalogi. Dziesięć kolejnych wędruje więc na recykling.

    czwartek, 12 lutego 2015

    365 dni dla zdrowia i urody - dni 72-88

    Ostatnio dość mocno skupiłam się na pielęgnacji twarzy. Prawie codziennie robiłam masaże twarzy z olejkami, dwa razy nałożyłam maseczkę złuszczającą typu peel off, kilka razy nałożyłam maseczkę z glinką i ją wykończyłam, dwa razy użyłam preparatu z kwasami owocowymi, kilka razy nałożyłam maseczkę odżywczą z witaminami.

    W tym czasie tylko raz naolejowałam włosy ale dzięki temu zabiegowi przez tydzień wyglądały o wiele zdrowiej. Używałam też wcierki Saponics ale ponieważ w jakiś sposób włosy po niej wyglądają na przetłuszczone, zdecydowałam się na aplikację co drugi dzień, na kilka godzin przed myciem.

    Niestety dopadł mnie jakiś paskudny wirus i wczoraj skupiłam się jedynie na leczeniu.

    środa, 11 lutego 2015

    365 rzeczy mniej w 365 dni - dni 89 - 104

    Minęło już ponad 100 dni akcji, czas więc na małe podsumowanie.

    Przez ostatnie dni pozbyłam się:
    - czterech różnych łyżeczek dziecięcych - moje dziewczynki używają już normalnych "dorosłych sztućców
    - dwóch przeterminowanych balsamów do ciała - pomimo bardzo ograiczonych zakupów kosmetycznych w poprzednim roku, kiedy chyba nic do pielęgnacji ciała nie kupiłam, nie udało mi się zużyć zapasów. Wyrzucenie przeterminowanych kosmetyków zabolało, więc teraz bardziej przykładam się do smarowania
    - dwóch par butów starszej córki, które już straszyły wyglądem ale nie zaliczam ich bo w zamian dostała dwie nowe pary.

    Nie każdego dnia udawało mi się czegoś pozbyć co wynikało z nieco szalonego okresu w naszym życiu ale wygląda na to, że już wszystko wraca do normy.

    W ciągu 104 dni pozbyłam się 79 rzeczy przy czym jako 1 szt. liczyłam sterty papierów czy próbek, także opakowania po suplementach które reorganizowałam za jednym razem. Nie zaliczyłam również ciuszków po dziewczynkach które z braku czasu jeszcze czekają na wysłanie, zaliczę je w momencie kiedy opuszczą dom.
    Na razie jestem zadowolona z przebiegu akcji, nie mam większych obaw, czy uda mi się pozbyć 365 rzeczy w ciągu roku ale jak będzie, to czas pokaże.

    A jak Wam idzie? Czy udało Wam się osiągnąć postawione do tej pory cele?

    piątek, 6 lutego 2015

    Wcierka do włosów Saponics Farmony

    Kilka tygodni temu wykończyłam wcierkę Radical, przyszła więc pora na coś nowego. Jako następną postanowiłam wypróbować Saponics Farmony.




    Opis producenta: Odżywka Saponics zawiera skoncentrowane biologicznie czynne substancje odżywcze, d-pantenol oraz stymulujące i kondycjonujące witaminy A, E i F . Aktywny wyciąg ze skrzypu polnego zasobny w rozpuszczalną krzemionkę dostarcza włosom podstawowego budulca. D-pantenol regeneruje i wzmacnia strukturę włosa, zwiększa jego grubość i trwale nawilża. Witaminy A i F regulują gospodarkę wodno – tłuszczową skóry i zwiększają odporność włosów na uszkodzenie, a witamina E wyłapuje wolne rodniki. Specjalny składnik kondycjonujący ułatwia rozczesywanie i zmniejsza elektryzowanie.



    Sposób użycia: Na suche lub umyte włosy nanieść kompleks odżywczy. Delikatnie wcierać w skórę głowy.     Stosować codziennie przez dwa tygodnie. Po kilku dniach przerwy kurację powtórzyć. Nie spłukiwać.




    Składniki aktywne: Kerastin, Trichogen, Polyplant Hair, wyciągi ze skrzypu polnego i brzozy, glukoza, witaminy A, E i F, prowitamina B5.

    Składniki INCI: Aqua, Cetyl alkohol, cetearyl alkohol, Stearalkonium chloride, PEG-20 stearate, Ceteareth 20, Cetrimonium chloride, Equisetum arvense extract, Cera alba, Propylene glycol, Calendula officinalis flower extract, Chamomilla, Recutica flower extract, Rosmarinus officinalis leaf extract, Salvia officinalis leaf exract, Pinus silvestris bud extract, Arnica montana flower extract, Arctium majus root extract, Citrus medica limonum peel extract, Hedera helix extract, Tropaeolum majus extract, Nasturtium officinale extract, Polysorbate 20, Retinyl palmitate, tocopherol, Linoleic acid, Paba, Parfum, Dmdm hydantoin, Methylisothiazolinone, Methylchloroisothiazolino ne, Hexyl cinnamal, Buthylphenyl methypropional, Citronellol, Linalool.




     Na razie uzyłam tylko kilka razy więc ciężko ocenić skuteczność. Jak we wszystkich tego typu wcierkach aplikacja bezpośrednio z buteleczki utrudniona. Zapach ziołowo męski ale nie przeszkadzający.
    Po aplikacji włosy pozostają lekko klejate, wyglądają też jakby nieco szybciej domagały się mycia, przy Radicalu było wręcz odwrotnie.
    Co mam nadzieję uzyskać? Przyspieszenie wzrostu, wzmocnienie włosów, wypełnienie zakoli.


    Radical przy pierwszym podejściu zdawał sienie działać wcale ale wtedy byłam w tak głębokiej anemii, że chyba nic nie miało porawa działać. Po uzupełnieniu żelaza zauważyłam, że Radical pomaga wypełniać zakola, nie zarejestrowałam jednak przyspieszenia wzrostu ani więcej baby hair w innych miejscach niż zakola ale może wcierałąm za krótko. Na pewno dam mu następną szansę bo krzywdy mi nie robił ale najpierw przetestuję inne.

    czwartek, 5 lutego 2015

    Co przyniesie piąta dekada? - styl

    Nigdy nie potrafiłam określić własnego stylu, ciężko mi było nawet powiedzieć, że jakiś posiadam ale patrząc wstecz, mogę uznać, że każda dekada mojego życia miała jakiś wpólny mianownik.

    Jako małe dziecko nie bardzo miałam wpływ na to co nosiłam, w sklepach nic nie było a jak było, to wybór żaden, sytuację ratowały troszkę paczki od cioci z za granicy.

    W drugiej dekadzie usiłowałam przeciwstawić się trochę temu co narzucała mi matka, w konsekwencji 90% czasu były to przerabiane dżinsy, noszone do całkowitego rozpadu, koszule podbierane ojcu, własnoręcznie dziergane szaliki. Po przemianach ustrojowych do repertuaru weszły t-shirty z różnymi napisami i obrazkami, dzięki którym mama nalegała, żebym poruszała się w promieniu co najmniej 10m od niej ;-)
    Jedyne spódniczki na które się godziłam to były super krótkie mini, których mama również nie aprobowała.
    Czasem pojawiało się troszkę srebrnej biżuterii, nawet delikatny makijaż ale nic co mogłoby równać się z tym co widujemy u współczesnych nastolatek.
    Generalnie bardziej zaprzątało mnie to co robiłam niż jak wyglądałam. Miało być przede wszystkim wygodnie w każdej sytuacji.
    Trenowałam średnio 4 razy w tygodniu po 3-4 godziny, często jeździłam na kilkudniowe zawody, musiałam więc często się pakować, było więc dość hmm ... minimalistycznie?

    Trzecia dekada to studia zaoczne (w innym mieście więc znowu wyjazdy), praca głownie biurowa i własna działalność.
    Ubierałam się dość monochromatycznie, głownie granat, niebieski, beże i brązy. Królowały spodnie materiałowe, w przeciwieństwie do dżinsów z poprzedniej dekady. Spódnice rzadko ale jeśli już to przeważnie "biurowe". Pojawiły się wysokie obcasy, wyraźniejszy makijaż, mocniej podkreślone usta, biżuterii minimum.
    Niestety albo i stety nie mam zbyt wiele zdjeć z tego okresu





     Lubiłam wtapiać się w tło ;-)

    W czwartej dekadzie jako "młoda mama" pokochałam kolory i wzory, głównie kwiaty. Odkryłam sukienkii biżuterię.








    Od jakiegoś czasu jestem ciekawa w jakim kierunku poniesie mnie piąta dekada mojego życia, jaki styl mi się spodoba.