środa, 11 lutego 2015

365 rzeczy mniej w 365 dni - dni 89 - 104

Minęło już ponad 100 dni akcji, czas więc na małe podsumowanie.

Przez ostatnie dni pozbyłam się:
- czterech różnych łyżeczek dziecięcych - moje dziewczynki używają już normalnych "dorosłych sztućców
- dwóch przeterminowanych balsamów do ciała - pomimo bardzo ograiczonych zakupów kosmetycznych w poprzednim roku, kiedy chyba nic do pielęgnacji ciała nie kupiłam, nie udało mi się zużyć zapasów. Wyrzucenie przeterminowanych kosmetyków zabolało, więc teraz bardziej przykładam się do smarowania
- dwóch par butów starszej córki, które już straszyły wyglądem ale nie zaliczam ich bo w zamian dostała dwie nowe pary.

Nie każdego dnia udawało mi się czegoś pozbyć co wynikało z nieco szalonego okresu w naszym życiu ale wygląda na to, że już wszystko wraca do normy.

W ciągu 104 dni pozbyłam się 79 rzeczy przy czym jako 1 szt. liczyłam sterty papierów czy próbek, także opakowania po suplementach które reorganizowałam za jednym razem. Nie zaliczyłam również ciuszków po dziewczynkach które z braku czasu jeszcze czekają na wysłanie, zaliczę je w momencie kiedy opuszczą dom.
Na razie jestem zadowolona z przebiegu akcji, nie mam większych obaw, czy uda mi się pozbyć 365 rzeczy w ciągu roku ale jak będzie, to czas pokaże.

A jak Wam idzie? Czy udało Wam się osiągnąć postawione do tej pory cele?

4 komentarze:

  1. U mnie jeszcze nic nie ruszyło, ale tylko ze względu na brak czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. KamiluŚkaa u mnie też czas jest towarem wielce deficytowym. Dlatego najlepszym sposobem u mnie jest rozprawienie się z jedną rzeczą dziennie. To na prawdę działa, to się dzieje samo przy codziennych czynnościach. Np. zaglądam do szuflady po łyżeczkę do kawy i widzę coś czego nie używałam od dawna i raczej nie użyję, więc ląduje w śmieciach albo z recyklingiem, to zajmuje kilka/naście sekund.
    Mieliśmy jeden duży, nieplanowany zryw na początku grudnia bo musieliśmy troszkę przemeblować pokój, więc po tym troszkę odpuściłam ale teraz, kiedy jestem w domu pomiędzy pracami te 1,5h dziennie,staram się w tym czasie przynajmniej rozejrzeć za czymś następnym.

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie ładnie wszystko idzie do przodu, pozbywam się nawet więcej rzeczy niż jedna dziennie. Niby takie pierdoły, a jednak zagracają naszą przestrzeń.
    Najbardziej właśnie szkoda pozbywać się tych kosmetyków, których nie udało nam się zużyć, czy też jedzenia, które się przeterminowało. Na szczęście ostatnio nie mam z tym problemu, ale kiedyś..... ;)
    a co robisz z książkami, których już nie przeczytasz? wymieniasz? oddajesz? wyrzucasz?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli mam z kim, to wymieniam albo oddaję, tutaj mam dwie polskie koleżanki które czytają książki ale nasze zainteresowania nie zawsze się pokrywają.
    Na półkach mam niewiele książek - te ulubione czytane wielokrotnie, które jeszcze nie raz przeczytam, te związane ze sportem i zdrowiem do których sięgam, żeby przypomnieć sobie jakieś informacje, oraz te które jeszcze czekają na przeczytanie.
    W związku z utrudnionym dostępem do polskich papierowych książek, 90% kupuję w wersji elektronicznej.
    Nie mam dużo czasu na czytanie, czytam głównie czekając na szkolnym parkingu czy kiedy dziewczynki mają jakieś pozaszkolne zajęcia, czasem jak mam spokojny dyżur na siłowni oraz przed zaśnięciem. Wygodnie jest mi więc mieć książki w telefonie zamiast targać je wszędzie ze sobą na wszelki wypadek.
    Np. w tym roku z dziewięciu przeczytanych książek tylko jedna była w formie papierowej i na razie zostanie bo jeszcze mąż chce przeczytać a ja na pewno do niej wrócę.
    W zeszłym roku kupiłam chyba z 6 książek papierowych a ponad 60 w formie elektornicznej.
    Gorzej jest u moich dzieci, mają cały wielki regał książek i nie potrafie ich zmusić, żeby zrobiły przegląd i oddały te z których już wyrosły. Jednak w tym tygodniu mają "Book week" i jest akcja wymiany książek więc na jutro coś przygotujemy, jeśli nawet nie ubędzie to się uaktualni.

    Wyrzucać książek nie potrafię, zdecydownie wolę oddać.

    OdpowiedzUsuń