Nie mam zamiaru szaleć zakupowo, jedynie nieco odświeżyć kolekcję, dostosować ją lepiej do aktualnych potrzeb, poznać marki z którymi do tej pory nie miałam do czynienia.
Wczoraj przejrzałam pobieżnie polskie blogi i to co pojawia się na YouTube i niestety widzę, że to co pojawia się pod hasłem "projekt denko"nijak się ma do oryginalnego "projektu denko" czy też "akcji denko". To co jest prezentowane to po prostu zużycia a w tej akcji chodziło o co innego.
W akcji tej chodzi głownie o ograniczenie czy też kontrolowanie zakupów np nie kupowanie szóstego balsamu do ciała zanim nie zużyje się pierwszego czy też kilku. Istotne jest też ograniczenie marnowania produktów jak i ciężko zarobionych pieniędzy. Jeśli mamy zbyt wiele produktów danego rodzaju, bardzo prawdopodobne jest, że termin ich przydatności upłynie, zanim zdążymy je zużyć. Znowu więc warto zużyć przynajmniej jeden produkt z danej kategorii zanim kupi się następny.
W akcji chodzi też o to, żeby uświadomić sobie co już mamy, mieć szansę dokładnie to przetestować, docenić i cieszyć się z tego co mamy jak też wyciągnąć wnioski z nieudanych zakupów i nie powtarzać tych samych błędów w przyszłości.
Reguły projektu denko bywają różne, zaczynając od 1 out 1 in czyli kupowanie produktu danego rodzaju dopiero po zużyciu poprzedniego. Następnie mamy "project X pan" czyli wstrzymanie się od zakupów dopóki nie zużyjemy lub nie dotrzemy do denka w określonej liczbie produktów. Niektórzy też wyznaczają ramy czasowe: miesiąc bez zakupów, akcja do wiosny, do lata, do urodzin itp.
Ja zdecydowałam się pociągnąć akcję/projekt przynajmniej do końca roku a najlepiej do zoptymalizowania wielkości kolekcji, co może zająć wieki ;-)
Postanowiłam wprowadzić regułę - zużywam 3 produkty mogę kupić jeden.
Oczywiście nie mam zamiaru biec od razu do sklepu jak tylko dotknę denka w kosmetyku. Jeśli momentami proporcje zmienią się na 4 do 1 czy 5 do 1 to nawet lepiej
Po tym przydługim wstępie wypunktuję teraz kosmetyki które wyznaczyłam do zużycia jako pierwsze. Bez wnikania w marki i odcienie i na razie bez zdjęć. Wszystko wyląduje koszyku na toaletce, żeby przypominać o sobie codziennie.
- Szminka - delikatny różowy odcień, transparentna więc mogę ją używać nawet bez lusterka, odcień nie koliduje z pracą na siłowni, zostało ok 12mm
- Podkład Revlon Colorstay, rozjaśniony białym i zółtym podkładem z Makeup Revolution, zostało ok 17 mm w buteleczce
- Puder prasowany - kupiłam do poprawek w ciągu dnia ale i tak po niego nie sięgam, wolę pudry sypkie kiedy się maluję a potem już nic nie poprawiam, nie chcę wyrzucać więc chowam puder sypki i wyciągam ten, ledwie kilka razy maźnięty pędzlem
- Bronzer E.L.F - używam do konturowania bo ma fajnie chłodny odcień ale fromuła zaczyna mnie denerwować, chciałabym spróbować czegoś innego ale najpier musze zużyc ten, ok 30% zużycia
- Puder brązujący w kulkach - mieszanka z kilku różnych, co jakiś czas dorzucam nowe kuleczki żeby przyciemnić, rozjaśnić, dodać blasku czy zmatowić, w zależnosci od sezonu i aktualnych potrzeb, tutaj za zużycie uznam kiedy zostaną tylko 2 warstwy kuleczek, wtedy zwykle następuje zmiana proporcji kolorów i uzupełnienie o nowe
- Błyszczyk do ust - delikatnie różowy, nadaje się do pracy, cieżko mi oszacować zużycie, wydaje się nigdy nie kończyć
- Płyn do demakijażu oczu - dobrze zmywa ale wolę produkty bardziej uniwersalne lub po prostu OCM, zalega więc większość czasu, zostało ok 110 ml
- Wcierka do włosów - tutaj po prostu chcę się zmobilizować do częstszego używania, zużycie ok 5%
- Drożdzowa maska do włosów Babuszki Agafji - czasem ją lubię, czasem nie, chcę przetestowac przez dłuższy czas i zdecydować co o niej myślę
- Maseczka nawilżająca do twarzy - ostatnio twarz mam bardzo przesuszoną więc chcę sie zmobilizowac do częstszego użycia, zostało ok 25% czyli 5-6 aplikacji
- Krem do stóp - zostało na kilka użyć ale w pielęgnacji stóp jestem tak niesystematyczna, ze jak nie wciągnę na listę to nie sięgnę po niego
- Krem do rąk, nie wiem jak to zrobiłam, ale wydawało mi się że mam już ostatni a jak przeszperałam zakątki i torebki to się okazało, że mam ich 5, zużycie jakieś 40%
- Krem pod oczy - mam otwarte dwa, jeden więc idzie na pierwszy ogień, zużycie ok 25%
- Olejek do ciała- niby do masażu ale wewnętrzny leń nie potrafi zmobilizować się do tej czynności, pójdzie chyba jako dodatek do peelingu kawowego, zostało jakieś 60ml
- Balsam do ciała - zużywam go od początku roku jak nie od końca poprzedniego i z 400ml zosatło mi nadal jakieś 100ml, systematyczna to ja nie jestem a znowu dostałam różne balsamy w prezencie i czekają w kolejce, nie mówiąc o zajmowaniu cennej przestrzeni w wynajmowanych pokojach
- Perfumy - delikatne, codziennie, świeże, z nutką pieprzu, fajne do pracy, jak użyję do lepiej się potem czuję pracując z klientami ... tylko zapominam używać ;-) zostało ok 60%
Szykuje się też inwentaryzacja, no to będzie się działo ;-)
Rzabba, sporo masz do zdenkowania. Odkąd jestem na "naturze" to jestem na bieżąco z kosmetykami i kupuję je kiedy zaczynają mi się kończyć. Na szaleństwo pozwalam sobie tylko w przypadku naturalnych mydeł, choć i tu się troszkę ustatkowałam odkąd poznałam cudowne mydła Hagi Cosmetics.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w denkowaniu :*
Sporo, sporo a to tylko wierzchołek góry lodowej. Już dawno doszłam do wniosku, że u mnie problemem nie są zakupy jako takie, tylko zuywanie a w zasadzie niezużywanie ;-)
UsuńJak się rozglądam po blogach to widzę, że dziewczyny zużywają w ciągu miesiąca więcej niż ja kupuję w ciągu roku ;-)
Mnie natura też bardzo kusi ale cały czas jestem jedną nogą w tradycyjnych kosmetykach. Najwyższa pora to zuzyć
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń